Mistrz Świeckich
Ceremonii Pogrzebowych

                      Patrycja Owczarzak


Czuwanie przed kremacją - rozmowa z Bogdanem, po pogrzebie Inki

Zostałam poproszona, aby przeprowadzić osobiste i wrażliwe czuwanie przed kremacją Inki w krematorium. Następnego dnia Bogdan zabrał urnę z prochami Żony i pojechali całą Rodziną na Śląsk, gdzie odbyła się ceremonia religijna. Tak... tak można. Tak - warto zadbać o pożegnanie w jak najdrobniejszych detalach. Jestem od tego, aby pomóc w tym zamyśle.

Skąd zaczerpnąłeś pomysł, aby przeprowadzić tak a nie inaczej ceremonię pożegnalną swojej Żony? 
Bogdan: Pomysł zorganizowania takiej uroczystości nie pochodził ode mnie. Moja Żona Iwona wiele miesięcy wcześniej zdecydowała, że chce, aby ją pożegnać ją w inny sposób niż to zwykle przebiegało w naszych rodzinach. Nie chciała, aby odbyła się tylko uroczystość kościelna, gdzie jako rodzina nie masz żadnego wpływu na jej przebieg, bo scenariusz takiej uroczystości jest z góry określony. 

Twoja Żona planowała swój pogrzeb na wiele miesięcy przed śmiercią… 
Bogdan: Obydwoje od zawsze mieliśmy zawsze wszystko zaplanowane. Moja Żona czuła, że jej choroba postępuje, nie wiedzieliśmy tylko kiedy nadejdzie ten niechciany moment. Iwona nie chciała, abym został z całym pogrzebem sam i tym samym bezradnie poddał się utartym zwyczajom. Ona chciała dla siebie i dla nas większej swobody w kształtowaniu uroczystości, podczas której będziemy ją żegnać. Bardzo Jej za to dziękuję, bo to mi ogromnie pomogło w tych bardzo ciężkich dla nas dniach. Po prostu mieliśmy omówiony plan, który ja dla Niej zrealizowałem. 

Uzgodniliście zatem wszystko w najdrobniejszych szczegółach? 
Bogdan: To może wydawać się dziwne dla osób, które nie mają w rodzinie osób ciężko chorych na chorobę nowotworową. Taką chorobę miała właśnie moja Żona i ona już czuła, że powoli opuszczają ją siły. Moja Żona była wspaniałą i bardzo waleczną osobą. Dlatego chcieliśmy razem sprostać wyzwaniom, które nas oboje czekają. Tak, omówiliśmy dosyć szczegółowo wszystkie poszczególne etapy ostatniego pożegnania, a także w porę kupiliśmy na cmentarzu miejsce ostatniego spoczynku. Również i Ty Patrycjo znalazłaś się dosyć wcześnie w naszym planie. 

Dlaczego akurat ja? 
Bogdan: Moja żona szczegółowo przeczytała Twoją stronę, Twoje artykuły, a także zapoznała się z ogólniejszym kontekstem ceremonii pożegnalnych. Wybierając Ciebie do pomocy założyliśmy, że pomożesz nam stworzyć nieszablonową, dopasowaną do nas uroczystość, która pokaże życiową historię, osiągnięcia, charakter i wartości Iwony jako córki, kochanej Żony i mamy dzieci, które niestety osierociła. Idea była dosyć prosta - poezja i wspomnienia w oprawie muzycznej, ale dobrane przez członków rodziny i uzupełnione elementami zaproponowanymi przez Ciebie. Jak pamiętasz, efekt przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania.

Co dała Wam jako rodzinie ta ceremonia? 
Bogdan: Cała ceremonia, Twoja pomoc i takie ludzkie ciepło które mi ofiarowałaś podczas przygotowań, pomogła nam w głębokim przeżyciu tego wydarzenia. Jednocześnie to przeżycie umocniło nas na trudne miesiące tęsknoty, które jeszcze są przed nami. Moja Żona miała tylko 51 lat i jej przedwczesne odejście było i wciąż jest dla nas bardzo dużą stratą. Ceremonia, którą razem opracowaliśmy, pomogła każdemu z nas z osobna zasygnalizować na swój sposób kim była dla nas kochana Żona, mama, córka i siostra. Podczas ceremonii każdy z nas mógł się z Nią bardzo osobiście pożegnać. Byliśmy tam wszyscy razem, mieliśmy dużo czasu i przestrzeni na nasze emocje. To zainicjowało w nas, najlepiej jak jest to chyba możliwe, pogodzenie się z tym, że musimy się z nią wtedy na zawsze już rozstać, bo takie jest życie. Msza w kościele, którą mieliśmy później przed pogrzebem, miała już o wiele mniejszy ładunek emocji i znacznie mniejsze znaczenie. My pożegnaliśmy się z Nią już wcześniej i chyba dobrze, że to pożegnanie nie było częścią pogrzebu.

Czuję, że chciałbyś coś dodać jeszcze, tak od siebie… 
Bogdan: Cieszę się, że moja Żona była taka jaka była i w całym tym bardzo smutnym wydarzeniu czułem, że mnie wspiera. Pomogła mi wszystko zaplanować a ja, choć z wielkim bólem, skutecznie wszystko dla Niej zorganizowałem i przeprowadziłem do końca. A wszystko zaczęło się od Internetu, gdzie znalazła “Panią w kapelusiku” - bo tak Cię nazywaliśmy w naszych rozmowach. Dziękuję Ci za pomoc i wsparcie, które ofiarowałaś naszej rodzinie. 

To ja WAM dziękuję, Bogdan…