Mistrz Świeckich
Ceremonii Pogrzebowych

                      Patrycja Owczarzak


Moje dezyderata


Pogrzeby są echem naszego życia, a dokładnie… postrzegania nas przez innych. W dużej mierze. 

Najwięcej na pogrzebach mam przeważnie do powiedzenia o ludziach prostolinijnych. Szczerych i uczciwych. O takich, co nie zawsze byli idealni, ale starali się jak nie wiem co. Po śmierci dostrzega się ich wyjątkowość lub po prostu wreszcie mówi się o niej na głos. Bo za życia jakoś tak… - albo nie było okazji o tym wspomnieć, albo nie było potrzeby, żeby docenić, albo człowiek się do nich po prostu przyzwyczaił. I nagle – zabrakło ich. A wraz z nimi zrobiła się nagła cisza, pustka, brak punktu odwołania. Zamknięte drzwi. No i bardzo często rodzi się dramat z tego powodu. 

W drugą stronę… - kiedy szykujemy się na pogrzeby społeczników, dziennikarzy, profesorów, a nawet oddanych lekarzy… - okazuje się, że ze spodziewanego „dużego pogrzebu” stoi przy grobie garstka ludzi. I to dosyć powtarzalna sytuacja! Skłonna jestem przypuszczać, że dla wielu - po prostu, za życia „wypełnili swoje zadanie”. I już. 

Ludzka pamięć jest bardzo krótka... - szczególnie wobec aktów dobra. Najwięcej ludzi gromadzą na pogrzebach postaci dość niepozorne, ale ze wszech miar dobre. Takie, przy których chce się jeszcze postać, do końca poczuć ich fizyczną obecność – nawet jeśli już tylko „w proszku”. 

Powyższa refleksja nachodzi mnie często i budzi zasadniczą myśl podsumowania…


***

Żyj tak, aby nikt przez Ciebie nie płakał – ile razy ja to słyszę w Państwa opowieściach, że „Mama napominała…”. No pewnie, że tak żyć trzeba! Każda rana, „ta płacząca” zwłaszcza, nie przechodzi łatwo do niepamięci. 

Żyj tak, aby motywować ludzi do realizacji ich marzeń, planów, celów… - nie podcinaj skrzydeł, szczególnie jeśli nie znasz się na rzeczy, albo po prostu jesteś zachowawczy. Najpiękniejsze słowa wartościowych relacji to te: „poważnie? Taki masz plan? No to bomba! Kto jak nie ty… Jeśli tylko mogę Ci w czymś pomóc… - daj znać, bo brzmi fantastycznie i widać, że bardzo Ci na tym zależy”. A jeśli już naprawdę masz wątpliwości to dodaj delikatnie: „słuchaj, na pewno przeanalizowałeś wszystkie za i przeciw, ale jeśli nie masz nic na przeciwko, podrzucę Ci jeszcze jedną myśl…”. 

Żyj tak, aby nie ukrywać swoich uczuć. Złe emocje próbuj uleczyć, dobre – wyrażać. Wiele spraw i ludzi (sic!) ucieka nam tuż sprzed nosa, bo boimy się – śmieszności, niezrozumienia, odrzucenia. Wyrażenie dobrych uczuć to akt odwagi! Dobre uczucia potrafią postawić człowieka na nogi! Dać mu impuls do działania. Pozwalają uwierzyć w siebie! To chyba największa sprawa jaką możemy zrobić dla drugiego człowieka – dać mu naszym uczuciem wiarę w siebie. No… to komu mówiłeś / mówiłaś ostatnio, że zależy Ci na relacji, że jest budująca, dobra, wartościowa… No? Komu? Nikt nie idzie przez życie sam – być może to, że tak świetnie Ci się powodzi zawdzięczasz wsparciu kogoś, kto zawsze jest obok Ciebie? 

Nie żyj złudzeniami… - to chyba najcięższy kaliber destrukcji, która marnuje nasz czas. Ja zmarnowałam całą masę – domena romantyczki, a więc piszę z autopsji – posłuchaj mnie i rób to, co jest możliwe, stawiając wysoko poprzeczkę losowi. Bo jak trzeba będzie ją zaniżyć, to i tak wynik będzie całkiem niezły!

Trzymaj się blisko wyłącznie tych, którzy w Ciebie wierzą i udowadniają to na każdym kroku, w każdej minucie dnia. Reszta niech patrzy i uczy się ;-) – lojalności, szczerości, uczciwości, przyjaźni, odwagi cywilnej, poświęcenia. Nie ma takich ludzi wokół Ciebie? Na pewno? Ok. A może masz zacząć od tego, żebyś TY był / była takim wsparciem dla kogoś? Bez względu na to w jaki trudnej sytuacji akurat się znajdujesz? 

To właśnie takie moje… DEZYDERATA. Ciąg dalszy nastąpi... Na pewno.