LAPIDES to prywatny ośrodek leczenia uzależnień, który odwiedziłam w Miasteczku Krajeńskim. Szukałam odpowiedzi w sprawie pomocy dla wielu osób z Rodzin, które trafiają pod moją opiekę i przy okazji opowieści o Osobie Zmarłej wychodzą w rozmowie problemy z nałogami wśród Bliskich. Najczęściej rozmawiamy o alkoholizmie (porażająca skala problemu…) i narkomanii, więc pojechałam zobaczyć miejsce, o którym tyle dobrego słyszałam, aby móc śmiało do niego przekonywać. Prowadzi je Dariusz Kujawski (na zdjęciu) – człowiek, który sam przeszedł przez piekło przywiązania do alkoholu. Wyszedł z tego i teraz pomaga innym. Niezwykle skutecznie.
Sesja „naprawcza” dla każdej osoby, która tutaj się zgłosi trwa 4 tygodnie. Nie ma zmiłuj… Każdy psycholog czy psychiatra zaleci taki właśnie dystans leczniczy, kiedy już sam pacjent nie daje sobie rady sam ze sobą. Trzeba się odizolować i poddać intensywnej, codziennej terapii. Zdarza się, że głos opiniodawczy terapeutów zaleci dłuższy pobyt niż cztery tygodnie. Niektórzy zostają zatem dłużej. Inni – podejmują ryzyko wyjścia. Czasami wygrywają, czasami potykają się na pierwszym zakręcie… Różnie bywa. Zasadniczo jednak statystyka Ośrodka pokazuje jasno, że 75% osób, które podjęły tutaj terapię, trwają w abstynencji – już od roku do dwóch lat. Przyjeżdżają tutaj ludzie z całej Polski i Europy.
Wzięłam udział w zajęciach, gdzie byli obecni ludzie z problemem alkoholowym, w nałogu narkomanii, z problemem hazardu… Bywają też pracoholicy, seksoholicy etc. Optymalnie w grupie pracuje 8 osób. Cykl prowadzony jest bez przerwy – obejmuje 20 tematów, które trzeba przepracować. Dzień wejścia w cykl nie ma znaczenia. Obojętnie kiedy wchodzisz. Zapoznasz się z każdym tematem. Oprócz tego obowiązuje terapia indywidualna. Terapia trwa od 9:00 do późnych godzin wieczornych. Razem jemy śniadania, rozmawiamy, oglądamy filmy, dyskutujemy… - żyjemy jak w rodzinie – mówi Darek.
Ośrodek ma formę otwartą. Tzn.? Nasza idea to fakt, że nie odrywamy człowieka od świata, do którego i tak wróci. Jeździmy razem na basen, kawę, lody… Natomiast usługi typu fryzjer, poczta – wszystko jest na miejscu, w miasteczku. Jeśli ktoś wychodzi z ośrodka, musi wyjść w towarzystwie – zawsze z kimś. Dla kontroli i bezpieczeństwa.
Mam prawo poddać każdego badaniu alkomatem, poddać testom. Zasadniczo mamy do siebie zaufanie i już po 24 h pobytu w ośrodku ludzie mówią, że czuja się tutaj jak w domu. Kolejna zasada brzmi: nie kłamiemy. Nie mów jeśli nie chcesz, ale nie kłam.
Na miejscu zawsze jest jeden terapeuta. W rotacji czworo. Nigdy nasi podopieczni nie zostają sami. W sumie w ośrodku pracuje dwóch terapeutów i dwóch psychologów. Poza tym mamy pomoc psychiatry, lekarza rodzinnego i neurologa.
I raz jeszcze o skuteczności… Jeśli terapia nie pomaga za pierwszym podejściem? Albo kontynuujemy terapię, albo zmieniamy ośrodek. Różnie. Są tacy, u który wyleczenie przyszło dopiero po 20 terapiach w różnych ośrodkach.
Po wyjściu z ośrodka prosimy naszych podopiecznych, aby za miesiąc skontaktowali się z nami. Niektórym wchodzi to w krew i mija kolejny rok, a oni dokładnie co miesiąc wysyłają nam wiadomość, że: „wszystko jest ok. Dzięki, trzymam się!”.
Leczenie jest odpłatne. To fakt. Ale to najlepsza z możliwych inwestycja w swój ratunek. Najlepsza uczelnia życia. Kto jest w potrzebie, warto aby ją ukończył. Powodzenia!