Mistrz Świeckich
Ceremonii Pogrzebowych

                      Patrycja Owczarzak


na zdjęciach:

Wiktoria Skoczylas.

Córka współwłaściciela Zakładu Pogrzebowego "Hades" w Koninie.

Młodzi w funerałce.

Kiedy weszłam do biura konińskiego „Hadesu” w pierwszym odruchu chciałam zapytać „a Rodzice gdzie? ;-)”. Zza biurka spojrzała na mnie delikatna, drobna osóbka – na oko 20 lat. Może nawet mniej… Wiele się nie pomyliłam – Wiktoria, córka jednego z Właścicieli konińskiego „Hadesu”. Co mi o sobie powiedziała, jak już ochłonęłam? 

Odnalazłam w tym miejscu siebie – chociaż kompletnie tego nie planowałam. Studiowałam dietetykę, ale coraz bardziej czułam, że to nie to… Jestem jedynaczką, więc Tata postawił sprawę jasno – „liczę, że kiedyś to wszystko po mnie przejmiesz. To wszystko będzie Twoje”. Nie zaskoczył mnie tym stwierdzeniem zanadto, bo od małego byłam blisko Jego pracy, jeździłam w karawanie etc. Zbiegło się to z sytuacją, że Mama chciała odejść z biura zakładu, więc na pół roku (kiedy miałam 20 lat) przyjęła mnie pod swoje skrzydła i całą merytoryczną wiedzę przekazała. No i teraz mogę powiedzieć, że po 2,5 roku jestem już całkowicie samodzielna, a mój Tata i jego Brat (bo zakład prowadzą wspólnie) mogą swobodnie wyjechać i nie martwić się, że coś pozostanie nie załatwione. Trochę jeszcze szwankuje u mnie logistyka, bo nie pracuję w terenie, ale jest u nas oczywiście zakładowa „prawa ręka”, która mnie wspiera w tym zakresie. Np. w taki dzień jak w ten, kiedy rozmawiamy – sześć pogrzebów, godzina po godzinie…

Jak reagują Pani Znajomi na fakt Pani pracy?

W towarzystwie wszyscy są bardzo mnie ciekawi. Pierwsze pytanie – „czym się zajmujesz?”. Odpowiadam: pomagam Rodzicom w rodzinnej firmie. A jak ktoś docieka, no to nie ma wyjścia… Muszę powiedzieć ;-). Reakcje są różnie. Często jest to wybuch śmiechu, ale zaraz potem ostudzenie emocji i konkretne pytania – z ogromnej ciekawości. Staram się rozluźnić atmosferę „sprzedając” różne zabawne sytuacje, które nam się przytrafiają. Nasze wpadki etc. Potem za to można przejść do poważniejszej wymiany zdań, która okazuje się być dla ludzi bardzo ciekawa. 

Czy ma Pani poczucie, że Wasza firma stale się rozwija? Nigdy nie było zawahania? Pokusy, żeby zmienić kierunek działania? 

Tata z Bratem rozpoczynali jak chyba każda firma w tej branży - w sporych trudnościach. Ale teraz…? Nie…, czujemy wszyscy, że jesteśmy na właściwym miejscu. Co więcej – rosnąca liczba pogrzebów pokazuje, że rynek dobrze nas odbiera, a zadowoleni Klienci wracają do nas czy polecają chętnie Znajomym. W tym miejscu chcę podziękować za wszystkie opinie w internecie na nasz temat – bardzo o nie zabiegamy, bo wiemy, że nasza branża opiera się właśnie na referencjach. 

Co Was wyróżnia spośród innych firm? 

Dbałość o szczegóły. Jesteśmy bardzo pedantyczni. A ja jako kobieta, które może sobie pozwolić na śmiałe zwrócenie uwagi dbam o to w dwójnasób. Czysty i elegancki, strój, eleganckie auta, zadbany i nowoczesny sprzęt. Śmieję się, że „chodzimy wokół pogrzebu” bezustannie. Zawsze jesteśmy blisko Rodziny. Nie chowamy się na cmentarzu przed Jej pytaniami, nie ma mowy o pogaduszkach na boku. Jesteśmy cały czas w pobliżu, gotowi na spełnienie prośby. Tata – nawet kiedy nie bierze czynnego udziału w pogrzebie – zawsze jest obecny i wzrokiem ogarnia całość. Z małymi – zasłużonymi wyjątkami – mamy młodą kadrę. Taką, która poczuwa się do współtworzenia wizerunku zakładu. Nie mamy problemu, aby chcieli pokazać się w kadrze. Myślę, że są dumni, że są kojarzeni z nazwą „Hades”. Bardzo nas to cieszy, a u Klientów budzi niemałe zaskoczenie, zadowolenie i częsty uśmiech. 

Co Pani wnosi do zakładu wraz ze swoją młodością? 

Myślę, że tutaj jednak nie ma znaczenia ile ma się lat. Chodzi o charakter… Ale tak po prawdzie to myślę, że chęć wprowadzania nowych rozwiązań. Np. tak jak to było z Panią i Pani posługą, którą wprowadziliśmy do naszej oferty, z czego jesteśmy bardzo zadowoleni. Jaki jest teren Waszego działania? Rozpoczynaliśmy w Kramsku 14 lat temu. Teraz rozwijamy dwie siedziby – w Starym i Nowym Koninie. Oba punkty działają na podobnym poziomie. Czyli – stale zadowalającym i pokazującym, że z roku na rok zyskujemy na zaufaniu Rodzin. To zdecydowanie rodzinna firma. Mój Wujek Łukasz jest zdecydowanie taki bardziej prekursorski, szuka nowości, możliwości finansowania i wprowadza śmiało zmiany. Tata z kolei jest takim bardziej „dyrektor ds. personalnych” – zawsze z ekipą, układając logistycznie kolejne dni pracy. Mama już nie pracuje, choć poświęciła dla zakładu sporo lat. A Ciocia Sylwia z kolei, dzięki zakładowi przebranżowiła się. Zostawiła swój wyuczony zawód i jest naszą „panią od florystyki”. Dzięki temu mamy praktycznie wszystko pod swoją kontrolą i możemy śmiało i odważnie powiedzieć, że „trzymamy wysoki poziom”. 

Wasza flota? 

Postawiliśmy na czarne VITO i białą limuzynę. Dla każdego coś… 

Branżowe marzenia?

Sala pożegnań. Bez dwóch zdań. I myślę, że to spełni się nawet nie tyle w kwestii marzenia, ale naturalnej okoliczności. Bo tak pokazują czasy, że jest to coraz bardziej pożądana przez Klientów sprawa – miejsce do godnego pożegnania się z Bliskimi. Aktualnie korzystamy z kaplicy przy kościele, ale wiemy, że przydałoby się miejsce neutralne – np. dla Rodzin, które organizują pochówek świecki. Inne? No może… damski garnitur, który kiedyś dam sobie uszyć, żeby stanąć ramię w ramię z ekipą przy limuzynie i przy grobie. Dlaczego nie?