Muzyka na świeckim pogrzebie
Muzyka jest drugim co do ważności – zaraz po mowie laudacyjnej - elementem świeckiej ceremonii. Takie w każdym razie odnoszę wrażenie czerpiąc z moich doświadczeń. Staram się jednak nie narzucać automatycznie jej dużego znaczenia – jestem muzykiem i muszę się pilnować w tym względzie. Zostałam bowiem zaskoczona sytuacjami (choć faktycznie były to jak dotąd wyjątki), kiedy muzyka nie odgrywała kompletnie żadnej roli w życiu Osoby Zmarłej, a i sama Rodzina była obojętna wobec oprawy muzycznej ceremonii. W takich sytuacjach najczęściej dostaję wolną rękę i po wnikliwym przeanalizowaniu wspomnień, sama decyduję co będzie najbardziej adekwatną oprawą. Tylko raz jak dotąd zdarzyło się, że Rodzina wyraźnie życzyła sobie przetrwania ceremonii w totalnej ciszy.
Nasze gusta muzyczne zmieniają się z biegiem lat, stos zgromadzonych kaset
i płyt bywa spory…, dlatego najczęściej wybieramy muzykę, której Osoba Zmarła słuchała w ostatnich latach. Sporo jest jednak Rodzin, które sięgają pamięcią głęboko w przeszłość i wynajdują prawdziwe muzyczne perełki z historii życia swoich Bliskich. Utwory, które kojarzą się im z konkretnymi sytuacjami, rocznicami etc. Czasami najdziwniejsze… - ale wszystkie niesłychanie ważne! Dla jednych będzie to wspomnienie wspólnie przeżytego wiedeńskiego karnawału, dla innych… motyw hejnału mariackiego (sic!).
Gusta muzyczne Rodzin są dla mnie sporym wyzwaniem – każdorazowo je studiuję, sprawdzam pod kątem epoki, w której powstawały, a jeśli to możliwe dla mojej pamięci – odtwarzam atmosferę „tamtych lat”. To wszystko buduje postać, którą mam wspominać. Bo przecież kiedy słuchamy Skaldów, to momentalnie mam przed oczami bujne czupryny, spodnie dzwony i wodę z saturatora...
Wspomnienia nabierają „cosia”, czyli smaczku – chętnie wspominamy drobiazgi, nie raz pojawia się powód do śmiechu. Cieszę się, jeśli zostawiam Rodzinę po rozmowie ze mną w dobrym humorze, przekonaną, że wspomnieniom nie będzie końca. Czasem dzwonią do mnie rano, że przegadali całą noc wspominając wybryki swojego Taty na koncertach live ukochanego zespołu, albo odkryli w Mamy szafie niesamowite ciuszki sprzed kilku dekad, zostawione na pamiątkę po pierwszej dyskotece.
A pretekstem do tego wszystkiego bywa właśnie proste pytanie o ulubioną piosenkę…
Wśród Rodzin są też miłośnicy klasyki – a przynajmniej osoby, które boją się urazić estradowymi piosenkami zebranych Gości. Wybieramy wtedy właśnie do ilustracji tzw. muzykę poważną, ale za moją namową unikamy sztampy. Bach
i Albinoni to niewątpliwe autorytety muzyczne, które świetnie odnalazły się
w atmosferze pogrzebu na setki długich lat, ale z pewnością nie jedyne
– z uporem powtarzam.
I dlatego lista utworów klasycznych do wyboru jest baaaardzo długa, zdecydowanie zadowoli najbardziej wybrednego. Trafiają się też czasami miłośnicy konkretnych kompozytorów – najczęściej jak na razie Chopina.
Są i tacy, dla których liczy się dźwięk konkretnego instrumentu. W tym względzie mogę zrealizować marzenia o dźwięku pianina (przywożę ze sobą pianino elektryczne), skrzypiec i… melodyki – ta ostatnia rekompensuje nieco Rodzinom wymarzony dźwięk akordeonu.
Proszę pamiętać, że muzyk może zagrać praktycznie wszystko, ale nie jest
w stanie oddać pełni każdego utworu, konkretnego waloru brzmieniowego. Więc jeśli ktoś podziwia utwór w wersji symfonicznej, nie przeżyje głęboko tego samego utworu, słuchając go w wersji solo na trąbkę. O ile zatem muzyka na żywo ma swój nieodparty urok i podnosi uroczysty wymiar ceremonii, o tyle trzeba podchodzić ostrożnie do naszych oczekiwań względem wykonania wymarzonej piosenki.
Pięknym gestem podarowanym Osobie Zmarłej jest zaznaczony na ceremonii akcent swojego muzycznego talentu – osobiste zagranie nad grobem na instrumencie, lub… nagranie swojego wykonania wcześniej.
Czy trzeba wystrzegać się jakiegoś nurtu muzycznego na pogrzebie? Hm… Powiem tak – każdą muzykę można uzasadnić słowem. Wyjaśnić, zinterpretować, zacytować fragment tekstu bo „miał znaczenie dla Osoby Zmarłej”. Wymaga to dużego wyczucia ceremoniarza, ale powtarzam – jest możliwe. Przestałam zatem mówić „odradzam” – dostając od Rodzin dosyć kontrowersyjne propozycje muzyczne, bo widziałam jak bardzo im zależy... Jestem natomiast wyczulona na informacje na temat osób, które planują przybyć na pogrzeb i wówczas często zdarza się, że… - delikatnie tłumaczę Rodzinie, że np. disco polo nie będzie najlepszym rozwiązaniem. I chyba właśnie ten nurt muzyczny pojawia się na ceremoniach w znikomym procencie. Są co prawda tacy, którzy kompletnie nie przejmują się faktem, jak ceremonia zostanie odebrana. Mają swoją wizję i śmiało ją realizują. Są jednak i inni, którym życie nie szczędziło razów, więc choć na pogrzebie chcą czuć się komfortowo, bez wysłuchiwania uwag od osób trzecich. A takie uwagi – niestety – mają miejsce i to często tuż po pogrzebie. Muszę zatem chronić Rodziny przed takimi następstwami Ich wyborów, stąd czasami wołam „veto!”.
Bieżąca scena muzyczna oferuje mnogość wykonawców, setki piosenek, które czasami przetrwają w eterze jeden dzień, inne mają trochę dłuższy staż. Naprawdę…, jest w czym wybierać. Dlatego, nie mam sztywnej listy, którą podsyłam Rodzinom „do wyboru”. Wolę intuicyjne podejście do tego tematu, wolę dłużej poszukać i „pomęczyć” Rodzinę pytaniami, a efekt ceremonii zawsze zwraca się z nawiązką.
Na koniec odpowiedź na pytanie, które i ja dostaję. „A Pani ulubiony utwór?”. Ba! Oczywiście, że taki mam. Ale… posłuchacie Go Państwo dopiero na moim pogrzebie. Mistrz ceremonii powinien być również mistrzem suspensu…